To ja się dopiero teraz dowiaduję?

Pierwszy raz widzę tu pieniążek. Wyjątkowo akurat zawsze widziałam literki Wide grin

Post został pochwalony 0 razy

Ja miałam całe życie gadżety z tym logo, bo babcia aż do emerytury pracowała w PKO BP (nie mylić z PeKaO SA - żubrem)

Post został pochwalony 0 razy

U mnie się jakoś w pekao nigdy nie stołowano. Także pojęcia nie mam.
Ja takie za to miałem, ale zielone.

Post został pochwalony 0 razy

Też takie miałam, i potem nagrody za dobre oszczędzanie się dostawało. Ja raz dostałam wypasiony piórnik z wkładem.

Post został pochwalony 0 razy

Ja nic nie dostałem, bo to szopka tylko była. Trzeba było jakieś złocisze tam wkładać, żeby było. A i tak całe oszczędności zostawiało się w sklepiku kupując czipsy serowo-cebulowe, pomarańczową wodę w worku, kwaśne żelki i prażynki oraz smyka colę. Jak ktoś był nadziany to kupował Frugo.

Post został pochwalony 0 razy

Ja kupowałam chrupki orzechowe ze Star Foodsa i andruty.

Post został pochwalony 0 razy

Ja wpłacałem kasę przez kilka lat. Za oszczędności dostałem nawet raz nagrodę- książkę pt: "Bosambo z nad rzeki" czy z nad wody- książka widocznie kupowana na targu taniej książki, bo... taki "Pan Tadeusz" wydawał mi się bardzie atrakcyjny niż ta moja.
Ale do rzeczy:
Uważam że SKO to niezły przekręt, bo powiedzmy przez 4-5 lat wpłaciłem około 10.000 złotych [stare pieniądze- nowe to 1 zł], czasem wypłacałem małe kwoty- na gumę albo chrupki, ale w większości kasa na książeczce była trzymana latami. W tych latach inflacja wahała się od 50- do 120%- rocznie. Czyli... 1.000 zł dziś - za rok było warte 500- 200 zł. A za pare lat 50 zł. Czyli wpłaciłem wartość powiedzmy kilku książek, a po 4 latach wypłaciłem sobie kasę i mogłem sobie kupić 4 gumy do żucia, bo przecież w SKO nikt nie dawał odsetek jak w banku, tam pieniądze TYLKO leżały. Równie dobrze mogłem na bieżąco wydawać [miałbym w ten sposób kilka książek] a tymczasem kupiłem sobie 4 gumy do żucia, o durnowatej książce, której nie przeczytałem- nie wspomnę].
A jeszcze jedna facetka od matematyki nas zachęcała do wpłaty- widocznie nauczyciele mieli jakieś nagrody za wyciąganie kasy od uczniów.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez janoszdobrosz dnia Wto 0:31, 03 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz

Albo był to element programu wpajania nawyku oszczędzania.

Na przestrzeni ostatniego tygodnia kupiłem 3 paczki Star Foodsów (chrupek, nie czipsów), po niejedzeniu ich od lat. Jedne ziemniaczano serowe, drugie orzechowe, trzecie pomidorowo jakieś. Poza opakowaniem nie zmieniło się nic. Ani smak ani kształt. Odpowiednio: mini frytki, kulki i pierścienie z z ząbkami(?).

Post został pochwalony 0 razy

Wpajanie nawyku oszczędzania? Czy ja wiem. U mnie było tak: wpłacałem kasę na książeczkę i potem jej nie widziałem latami [oprócz małych sum na gumę czy chrupki]. Po kilku latach wpłacania- jak wspominałem- mogłem sobie wybrać całą sumę pieniędzy, które straciły na wartości kilkunastokrotnie. Nie wiem czy któregokolwiek dzieciaka to zachęciło do oszczędzania. Idea może byłą szczytna, ale czy nikt nie widział że mamy kilku-dziesięcioprocentową inflacje w ciągu roku? Dzieciom w podstawówce nie wytłumaczysz inflacji. Nie wiem kto na tym zarabiał? Czy nauczyciele, czy dyrektorzy szkół, czy SKO, ale na pewno nie uczniowie.
Edit:
Uczniowie wpłacali kasę chętnie, bo po primo- wpłaty były na lekcjach więc zawsze trochę czasu to zajęło zanim nauczycielka zapisała kto ile wpłacił, po drugo- nauczycielka codziennie wręcz krzyczała że mamy za mało wpłat- im więcej kasy dostała tym mniej krzyczała [widocznie zalecenie albo dyrektora, albo ministra oświaty]. No i kusiła nagrodami w postaci książek [mimo, że tylko dla tych najwięcej wpłacających w klasie]. Tylko nikt nie zauważył, że pieniądze które leżą- tracą na wartości, więc im więcej wpłacisz tym więcej stracisz... Uczniowie prześcigali się w wpłatach żeby dostać książkę [a tracili kase w wysokości 2-3 książek rocznie- przez inflację].

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez janoszdobrosz dnia Wto 16:13, 03 Lip 2012, w całości zmieniany 3 razy

	Iwo napisał:
	Albo był to element programu wpajania nawyku oszczędzania. Na przestrzeni ostatniego tygodnia kupiłem 3 paczki Star Foodsów (chrupek, nie czipsów), po niejedzeniu ich od lat. Jedne ziemniaczano serowe, drugie orzechowe, trzecie pomidorowo jakieś. Poza opakowaniem nie zmieniło się nic. Ani smak ani kształt. Odpowiednio: mini frytki, kulki i pierścienie z z ząbkami(?).

mmm narobiłeś mi apetytu super hubert.

Post został pochwalony 0 razy

Uczniowie też zarabiali. Pamiętam opowieść nauczycielki od geografii, o tym jak złapała nieletniego złodziejaszka.

Wpłacanie pieniędzy odbywało się u nas tak, że w te małe, zgięte na pół, tekturowe książeczki wkładało się banknoty i Pani trzymała je u siebie na biurku wpisując później co trzeba. Pewnego razu owa pani od geografii ścierała tablicę, w której lustrze utworzonym na skutek gładkości mytej powierzchni ujrzała dokonujące się przestępstwo. Jakiś wyrostek miał czelność jak gdyby nigdy nic przejść obok i szybkim ruchem pochwycić łup. Tak to było.

Post został pochwalony 0 razy

Nie mam pojęcia o czym mówicie.

Post został pochwalony 0 razy

O pieniądzach.

Post został pochwalony 0 razy

Teal, ja też. Za naszych czasów, to takiej instytucji już chyba nie było.

Post został pochwalony 0 razy

Iwo, a chrupki są z Chipity? Bo star foods już nie istnieje.

Post został pochwalony 0 razy